Podkarpacie zagrożone powodzią - Niż genueński

Odsłony: 4809

Jeśli prognozy się potwierdzą, to miejscami realne są sumy opadów powyżej 60-100 mm. Jest to spora ilość wody, która nawet w przypadku obecnie utrzymujących się niskich i średnich stanów wód w rzekach może spowodować co najmniej lokalne podtopienia.

W najbliższym okresie nie spodziewamy się dobrej pogody. Jak na panującą porę roku będzie chłodno i tylko z rzadka zza chmur wyłaniać się będzie słońce. Bardziej niepokojący jest jednak inny aspekt prognozy - ten dotyczący opadów. Fakt, że będziemy moknąć jest w tym kontekście najmniej niepokojący. Obawiać się możemy przede wszystkim powodzi, które niestety w kolejnych dniach mogą stać się w Polsce faktem.

 

Najbardziej zagrożonymi regionami są Rzeszowszczyzna i Małopolska (głównie południowe części województw Podkarpackiego i Małopolskiego), jednakże sporo deszczu spodziewać się można w całej wschodniej Polsce. Mieszkańcy zachodniej Polski mogą być znacznie bardziej spokojni, tam aktualnie na powodzie się nie zanosi. Model WRF sugeruje nawet, że w południowej Małopolsce suma opadów może w ciągu jednego dnia wynieść ponad 180 milimetrów. Zagrożenie powodzią jest zatem bardzo poważne.  W najbliższym czasie będziemy mieli do czynienia z tzw. "niżem genueńskim". To szczególnie groźne zjawisko, ponieważ wówczas niż nabiera mnóstwo wody z ciepłego wciąż Morza Śródziemnego i zmierza w kierunku m.in. Polski, przynosząc wyjątkowej mocy ulewy. Nazwa wiąże się z miejscem formowania rzeczonych niżów, tworzą się one bowiem w regionie alpejskim nad Zatoką Genueńską. Tym razem wyż przeniesie się nad Polskę przez zachodnią Rumunię i zachodnią Ukrainę.

Zanim dojdzie do zagrożenia powodziowego, czekają nas burze, które pojawią się już od wtorku. Jak zwykle w przypadku tego zjawiska trudno przewidzieć ich dokładne miejsce i czas występowania, ale sam fakt ich wystąpienia jest nieunikniony. Od wtorku do soboty w południowej Polsce należy się spodziewać coraz silniejszych opadów deszczu, być może suma opadów będzie największa od czterech lat.

Pozytywna wiadomość to taka, że aktualnie stan wody w rzekach oceniany jest przez hydrologów, w zależności od regionu, jako niski lub średni. Niestety jednak w najbliższym czasie z pewnością stanie się już wysoki, kwestia tylko, jaki będzie "wymiar kary". Lokalne podtopienia na południowym wschodzie Polski będą trudne do uniknięcia, oby nie doszło do powodzi na dużą skalę. Niestety trzeba się poważnie liczyć również z takim, katastrofalnym scenariuszem.

Wtórne zagrożenie występuje ze strony tzw. "fal wezbraniowych". Zasilona ogromną ilością "deszczówki" Wisła może wylać w znacznie bardziej północnych regionach kraju, przez co zagrożone są niemal wszystkie miejscowości leżące tuż nad największą polską rzeką, im bliżej południa kraju, tym siliej. Wartości sum opadów będą zbliżone do tych, które odnotowano w Polsce w 2010 roku. Wówczas skończyło się fatalnie.

Niestety, poważne ryzyko powodzi w Polsce zwiastują wszystkie poważne modele numeryczne i wydaje się, że niepokój potrwa jeszcze przez co najmniej półtora tygodnia, ponieważ w takim interwale czasowym mieszczą się niepokojące prognozy. Model GFS nie przewiduje do tego czasu poważnej zmiany pogody - spodziewać się możemy dalszych opadów. Nawet jeżeli nie będą one intensywne, to w kontekście silnych wezbrań rzek, mogą one okazać się zgubne w skutkach.

Ostatnia poważna powódź w Polsce miała miejsce w 2010 roku, w drugiej połowie maja. Wówczas kulminacja fali wezbraniowej na Wiśle była największa od 160 lat, a zalanych zostało kilka miast, m.in. Czechowice-Dziedzice, Chełm Śląski, Oświęcim i Kraków, a także Sandomierz. Straty materialne spowodowane przez powódź przekroczyły wówczas 10 miliardów złotych.

Niestety zanosi się na to, że w najbliższym czasie może dojść do powtórki takiej sytuacji. Oto prognoza modelu WRF na niedzielę, opady deszczu w południowej Polsce mogą w ciągu jednego dnia przekroczyć 180 milimetrów.