Przeciąga się budowa kanalizacji w Woli Mieleckiej

Budowa kanalizacji w Woli Mieleckiej miała zakończyć się w maju. Tymczasem do tej pory teren, gdzie są wykopy, przypomina bagno.


Problem jest poważny, zwłaszcza że drogę tę codziennie musi pokonywać młodzież idąc do szkoły. Władysław Ochalik, wójt gminy Mielec, nie kryje, że winę za taki stan rzeczy ponosi przede wszystkim realizująca inwestycję firma JusGaz z Koprzywnicy koło Tarnobrzega. Ale prace przedłużają się nie tylko z powodu opieszałości pracowników. Remont skutecznie opóźniały też skargi mieszkańców, którzy nie godzili się, aby wykopy przebiegały przez ich tereny. Kłótnie trwały, a prace stały. Teraz, kiedy nadchodzi jesień i co za tym idzie, deszczowa pogoda, problem będzie narastał.

 

Skontrolują bardziej
Firma JusGaz wygrała przetarg, bo jej oferta była najtańsza. Koszt budowy kanalizacji to 1 milion 200 złotych. Wójt Władysław Ochalik teraz bije się w pierś i przyznaje, że po raz kolejny sprawdziło się porzekadło "co tanie, to drogie”. - Nie będę bronił firmy. Rzeczywiście, nie wywiązała się z wcześniej deklarowanych terminów i poniesie tego konsekwencje. Teraz bardziej kontrolujemy przebieg prac - twierdzi. Pierwotnie, według terminu zapisanego w umowie, prace przy budowie kanalizacji miały zostać zakończone do końca maja. Teraz wyznaczono drugi termin - 30 września. Mało kto wierzy, że za trzy tygodnie obecne bagno zamieni się w trakt przypominający ulicę.

Kanalizacja dzieli
Mieszkańcy skarżą się zwłaszcza na system, w jakim przeprowadzane były prace na drogach dojazdowych. - Te wykopy są zbyt głębokie. Firma powinna na bieżąco utwardzać miejsca, gdzie prace już zostały zakończone - mówi Beata Sajek, mieszkanka Woli Mieleckiej. Miejsca zniszczone wykopami zostały posypane kamieniem. Wystarczy nawet mżawka, żeby tak utwardzona droga była nie do przejścia. Jednak skargi nie dotyczą tylko sposobu wykonania prac. Wcześniej nie wszyscy mieszkańcy godzili się, aby to właśnie ich ogródki były przekopywane. Sporną i opóźniającą całą inwestycję kwestią była także sprawa opłat za przyłącza do kanalizacji. Niby wszyscy mają płacić 2,5 tysiąca złotych. Problem jednak w tym, że jedni do przyłącza mają 10 metrów, a inni 70. - Musimy jakoś wyśrodkować, przecież nie będziemy od każdej osoby pobierać innej opłaty - mówi wójt Ochalik.

Do szkoły w gumiakach.
Problem zaczął się głównie od 1 września. Miejsca niedawnych wykopów muszą teraz jakimiś sposobami omijać dzieci, które właśnie tą drogą idą codziennie do szkoły. Jan Kołodziej, przewodniczący Rady Gminy Mielec, podkreśla, że skargi rodziców to codzienność. Na "rozpapraną” drogę narzekają też dzieci. - Przychodzimy do szkoły w ubrudzonych spodniach. Na miejscu musimy przebierać spodnie, myć buty. To sprawia, że spóźniamy się na lekcje. A nauczyciele się skarżą... - mówią uczniowie pobliskiego gimnazjum. Beata Sajek twierdzi, że problem z każdym dniem będzie narastał. - Nawet nie chcę myśleć, co będzie, kiedy przyjdą prawdziwe ulewy. Jedynym wyjściem będzie zakładanie przez dzieci kaloszy. To skandal! - twierdzi.

Jeszcze trochę cierpliwości.
Wójt Ochalik twierdzi, że zakończenie budowy kanalizacji do końca września jest możliwe. - Firma zagęszcza, potem umacnia i następnie wyrównuje teren. Tego nie da się zrobić szybko. To są bardzo głębokie wykopy, potrzeba cierpliwości. Po włożeniu rur i zasypaniu dziury trzeba poczekać przed rozpoczęciem następnych prac. Teren musi się bowiem ułożyć - twierdzi wójt. Jak dodaje, do zrobienia zostało już niewiele. Pewną rekompensatą za obecny wygląd drogi ma być zainstalowanie oświetlenia. Wyłoniona już została firma, która założy oświetlenie w tym miejscu. Optymizmu wójta nie podzielają jednak mieszkańcy. Większość twierdzi, że jak w planach jest oświetlenie nieszczęsnej drogi, to koniec prac przy budowie kanalizacji nie nastąpi szybko. - Boją się, że się pozabijamy - twierdzi pan Mieczysław, mieszkanie gminy.

Zbigniew Wicherski

Foto wichz