Węglowa tajemnica poliszynela

Odsłony: 3607

Pod koniec marca 2012 roku 73 gospodarstwa z mieleckiej gminy otrzymały po dwie tony węgla, w ramach pomocy dla powodzian.

Mieszkańcy Książnic uważają, że pomoc w wielu przypadkach trafiła do osób, których gospodarstwa nie były zalane podczas powodzi w 2010 roku. Z kolei ci, którzy wówczas ucierpieli, nie otrzymali węgla.

Sprawa dotyczy 146 ton węgla, które przeznaczył rzeszowski oddział Polskiego Czerwonego Krzyża na pomoc poszkodowanym w powodzi sprzed dwóch lat. - PCK Rzeszów zwrócił się do naszej gminy z prośbą o listę osób najbardziej poszkodowanych w powodzi 2010. PCK dostał owszem listę, tylko, że duża część tych ludzi nie miała nawet wody na podwórkach. Ja mieszkam na początku tzw. Majdanka i tu jest kilka domów, które były zalane, ale niestety poszkodowani węgla nie otrzymali. Pomoc dostało za to kilka rodzin, co naprawdę nie mieli wody na podwórku – pisze w mailu do naszej redakcji mieszkanka Książnic (dane do wiadomości redakcji). To tylko jeden z kilku maili, jakie otrzymaliśmy w tej sprawie.
Trudno jest oficjalnie zweryfikować, czy rzeczywiście węgiel został rozdzielony nieprawidłowo, gdyż kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej Zofia Błach zasłania się ustawą o ochronie danych osobowych i nie może udostępnić listy tych którzy otrzymali pomoc z PCK. Jednak wielu mieszkańców nieoficjalnie wymienia gospodarstwa, gdzie węgiel trafił, a nie powinien.

Pomoc z PCK
Sprawą zainteresował się wójt gminy Mielec Kazimierz Gacek. Spotkał się 25 kwietnia z mieszkańcami wsi, żeby wyjaśnić niesprawiedliwy, ich zdaniem, podział węgla z PCK dla powodzian. Na zebraniu wiejskim pojawili się również pracownicy GOPS-u. Kierownik Zofia Błach tłumaczyła, że PCK jest organizacją pozarządową, która wspiera działalność samorządu, ale na zasady tego wsparcia GOPS nie ma żadnego wpływu. Przekonywała, że ani sołtys, ani radna Wanda Mika nie mieli nic wspólnego z listą, która została sporządzona, a takie informacje krążyły wśród mieszkańców Książnic. Kierowniczka wiedziała jedynie, że węgiel będzie, ale nie znała zasad, na jakich zostanie rozdzielony przez PCK. W mailu przesłanym przez PCK z 24 marca znalazła się informacja, że gmina Mielec została objęta pomocą dostawy węgla, ale tylko dla 72 rodzin. - Próbowałam się trochę targować i udało się pomocą objąć jeszcze jedną rodzinę. Nie mamy żadnego innego dokumentu poza tym mailem. To, że węgiel będzie dowożony do miejsca zamieszkania i że będzie go po dwie tony na rodzinę, to zarządzenie wewnętrzne PCK. Od początku budziło to wiele kontrowersji, w związku z tym próbowaliśmy pertraktować, czy nie można byłoby tego rozdzielić po tonie albo po pół, wówczas więcej osób otrzymałoby go, a mniej byłoby niezadowolenia społecznego. Nie wyrażono na to zgody, twierdząc, że zarządzenie miało na celu to, aby jak najwięcej pieniędzy ze zbiórek społecznych przeznaczyć na zakup węgla, a nie na finansowanie transportu – tłumaczyła Zofia Błach.

Komu węgiel
W gminie Mielec było 455 powodzian, a GOPS miał wytypować 73 gospodarstwa. - Zleciłam każdemu pracownikowi socjalnemu, który rozliczał państwa pieniądze remontowe, na wytypowanie tych rodzin. Oczywiście sugerując się zarówno dochodem, jak i trudną sytuacją domową. Warunkiem podstawowym był brak ogrzewania gazowego. Zresztą niejeden z was widział tę listę z nazwiskami, bo z tego, co mi wiadomo, to firma transportowa co niektórym ją udostępniała i pewnie też za to będzie musiała odpowiedzieć – mówiła Błach.
GOPS kierował się również listą gospodarstw, gdzie podczas samej powodzi rozwożone były łóżka polowe i koce, które także były darami z PCK. Przeglądał dokumenty z wywiadów środowiskowych z oświadczeniami pod odpowiedzialnością karną o wyszacowaniu własnych strat, jak również raporty rzeczoznawców.

Nienawiść i zazdrość
Kierowniczka przypomniała, że co roku przed każdym sezonem grzewczym pomoc społeczna dowozi węgiel do ludzi, którzy kwalifikują do tego typu pomocy. - Państwo chcecie akurat ten węgiel z PCK, bo jest za darmo i bez żadnych dokumentów. Chciałabym powiedzieć jeszcze jedno, to nie sama woda wyrządziła tutaj najwięcej szkód. Tyle nienawiści, zazdrości, zawiści, z jaką my się teraz spotykamy w ośrodku to wrogowi nie życzę. Jeśli sąsiad z sąsiadem nie podzieli się, to powinien syn czy córka podzielić się tymi dwiema tonami z rodziną, a nie przychodzić z pretensjami. Po takiej awanturze ja nie sądzę, żeby PCK zechciał nam jeszcze kiedykolwiek pomagać – przestrzegała kierownik GOPS-u.

Własne dowody
Mieszkańcy Książnic nie byli jednak usatysfakcjonowani tłumaczeniem Zofii Błach i nadal domagali się ujawnienia listy z nazwiskami, gdzie trafił węgiel. Ta jednak zasłaniała się ustawą o ochronie danych osobowych. - Chciałem się dowiedzieć, jaka była zasada; czy jak ktoś miał wodę w domu, czy od sytuacji rodziny, bo wiem, że dostali ci, co nie mieli wody w domu. Jeśli ujawnicie tę listę, to wszystko się rozwiąże, kto dostał, a kto nie – mówił jeden z mieszkańców.
Pojawiły się również zarzuty, że straty poniesione podczas powodzi zostały źle wycenione przez rzeczoznawców. Wójt Kazimierz Gacek stwierdził, że warto zadbać, by mieć także własne dowody, na przykład w formie zdjęć, a nie tylko protokoły rzeczoznawców. Łatwiej wtedy skonfrontować je z tym, co napisał pracownik.

Sołtys nie wiedział
Podczas zebrania dostało się również sołtysowi Książnic Janowi Strzępce. - Pojawiały się organizacje, które udzielały pomocy, w tym materialnej, osobom pokrzywdzonym w powodzi, ale sołtys wiedział i nic nie mówił, tylko rozdzielał między swoich – oskarżał jeden z mieszkańców.
Także radna gminy Mielec, Wanda Mika, chciała wyjaśnić pogłoski, które według mieszkańców Książnic wypłynęły od sołtysa, jakoby brała udział w układaniu listy osób, do których miał trafić węgiel. - Niegodziwością było wysyłanie do mnie ludzi i wmawianie im, że stoję za tym podziałem. Nawet nie wiedziałam, że od piątku dzieją się takie akcje. Jak pierwsze panie przyszły do mnie, wtedy pojechałam do GOPS-u i dowiedziałam się wersji, którą pani kierownik przedstawiła. Bardzo proszę o informowanie, jeśli takie akcje się dzieją, gospodarz nie może zachowywać takiej wiadomości dla siebie – mówiła radna Mika.
Sołtys Strzępka tłumaczył się, że takich informacji nie przekazywał, mógł to zrobić jego syn, ale on za to nie odpowiada. - Jeśli chodzi o węgiel, ja o nim nie wiedziałem, dzwoniłem do kierowniczki GOPS-u i mówiłem, że jest dużo skarg – tłumaczył sołtys.

Zebranie dało mieszkańcom Książnic tylko ogólne informacje o zasadach rozdziału węgla. Tajna lista nazwisk uniemożliwia zweryfikowanie, czy rzeczywiście pomoc otrzymały osoby pokrzywdzone w powodzi czy zupełnie przypadkowe. Dla czystości sprawy gminni urzędnicy powinni przyjrzeć się liście jeszcze raz.   

źródło: www.korso.pl